Na potrójnie ujemnego raka piersi chorują w większości młode kobiety, choć może się on również pojawić u osób starszych. Ten typ cechuje duża agresywność, często zdarzają się szybkie nawroty choroby, zwykle po 2-3 latach od zastosowania pierwotnego leczenia. Pacjentki mające ten typ raka są też częściej niż pozostałe obciążone genetycznie.
„Rak piersi to na dobrą sprawę jest kilka nowotworów, które rozwijają się w kobiecej piersi, ale różnią się od siebie swoimi cechami biologicznymi” – mówi prof. dr hab. n. med. Tadeusz Pieńkowski, kierownik Kliniki Onkologii i Hematologii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA.
Dodaje, że są one rozpoznawane podczas badania receptorów hormonalnych oraz określania stopnia złośliwości tych nowotworów. „Dzięki temu, że te receptory badamy, możemy stosować terapie, dla których ekspresja tych różnych receptorów jest czynnikiem predykcyjnym, czyli wskazuje na dużą skuteczność określonego leczenia” – wyjaśnia prof. Pieńkowski.
Rak potrójnie ujemy nie ma receptorów hormonalnych – (estrogenowych i progesteronowych) ani nadmiernej ekspresji receptora HER2. Dlatego też dla pacjentek, które na niego chorują, nie są dostępne terapie celowane molekularnie. Podstawowe leczenie stanowi chemioterapia i zabiegi chirurgiczne.
Jak wskazuje prof. Pieńkowski z uwagi na to, że potrójnie ujemny rak piersi jest podtypem agresywnym, sprawdzano różne metody leczenia dołączane do chemioterapii pod kątem poprawienia rokowania pacjentek. Jedną z takich metod jest immunoterapia, która jest już znana w postępowaniu z takimi nowotworami jak czerniak czy rak płuca, gdzie wykazuje się potwierdzoną skuteczność.
„Immunoterapia nowotworów to jest jeden wielki dowód na postęp nauk podstawowych: biologii i genetyki, który w konsekwencji doprowadził do tego, że już około 20 lat temu po raz pierwszy udało się skutecznie leczyć ludzi za pomocą mechanizmów, które wzbudzały mechanizm odpornościowy chorego przeciw nowotworowi. Układ odpornościowy ma takie możliwości, tylko nowotwór potrafi ten układ zablokować” – tłumaczy prof. Pieńkowski i uzupełnia, że kiedy już poznano biologiczne podstawy działania immunoterapii, zaczęto ją stosować w leczeniu różnych nowotworów, w tym raka piersi.
Badania kliniczne wykazały, że jeśli do chemioterapii dołączy się immunoterapię, w ramach leczenia przed- i pooperacyjnego, można zmniejszyć liczbę nawrotów potrójnie ujemnego raka piersi.
„Okazało się, że akurat w tym typie raka metody immunologiczne mogą potencjalnie znaleźć zastosowanie, ponieważ wykazuje on pewną immunogenność. To się objawia takim zjawiskiem, że w otoczeniu tych zmian nowotworowych są często duże nacieki limfocytów chorego, co świadczy o tym, że organizm usiłuje tego raka zwalczyć” – wyjaśnia prof. Pieńkowski.
Jak podkreśla, bardzo dużą aktywnością w stosunku do potrójnie ujemnego raka piersi wykazuje się pembrolizumab. Najskuteczniejszy jest w takim układzie, kiedy podawany jest w skojarzeniu z chemioterapią przed operacją i później leczenie z udziałem tego leku jest prowadzone po operacji.
Prof. Pieńkowski informuje, że w badaniach randomizowanych porównywano wyniki chorych, którzy w badaniu eksperymentalnym otrzymywali pembrolizumab, z wynikami osób, które go nie dostawały, tylko stosowano wobec nich tradycyjne metody leczenia. „No i okazało się, że ten preparat powoduje wydłużenie czasu do progresji, czyli chorzy żyją dłużej bez nawrotu choroby i, co najważniejsze, żyją dłużej w ogóle” – zaznaczył specjalista.
Jak wyjaśnił, ten lek powoduje zmiany naturalnego przebiegu tego nowotworu i wykazuje te cechy „których zawsze poszukujemy czyli dłuższe przeżycie przy toksycznościach, które można kontrolować, które nie są jakimś ogromnym problemem”.
W ubiegłym roku terapia okołooperacyjna z dodaniem immunoterapii została zarejestrowana w Unii Europejskiej, jednak w Polsce nie jest jeszcze objęta refundacją, choć toczy się już postępowanie refundacyjne. Dlatego pacjentki, które chcą nim uzupełnić swoje leczenie, muszą same zgromadzić środki na jego zakup. Obecnie kilkadziesiąt kobiet chorujących na potrójnie ujemnego raka piersi zbiera pieniądze na leczenie immunoterapią. Większość robi to za pośrednictwem fundacji, w jednej tylko Fundacji Onkologicznej Alivia prowadzi zbiórki 27 kobiet. Jedną z nich jest pani Beata Równicka.
„Moja zbiórka była otworzona w październiku 2022 r. i nie uzbierałam jeszcze wszystkich środków, obecnie mam pieniądze na sfinansowanie7 dawek leku. Lekarze zalecają mi przyjęcie 17 dawek, 7 przed operacją i 10 po operacji. Koszt jednej dawki komercyjnie wynosi ok. 15,5 tys. zł” – opowiada pani Beata.
Diagnozę usłyszała w październiku ub.r. „Właśnie rok wcześniej skończyłam karmienie dziecka piersią. Co roku się badałam. Po zakończeniu laktacji byłam na USG, które nic nie wykazało” – relacjonuje pacjentka.
Rok później znów poszła na badanie, bo zauważyła w piersi zgrubienie. Lekarz stwierdził, że to niegroźny guzek polaktacyjny, ale za nim schowało się coś, co wzbudziło jego niepokój. „Zlecił mi biopsję gruboigłową i jej wynik już był miażdżący – potrójnie ujemny rak piersi” – mówi pani Beata.
Od momentu otrzymania wyniku już po półtora tygodnia odbyło się konsylium, podczas którego zalecono pani Beacie 20 cykli chemioterapii i poinformowano ją, że w zależności od tego, co wyjdzie w wyniku badania histopatologicznego – będzie określone dalsze leczenie.
„W Centrum Onkologii lekarze zalecili mi również stosowanie pembrolizumabu, natomiast od razu podkreślili, że nie jest on refundowany. Więc, jeżeli będę chciała go brać, muszę wtedy sama zebrać środki” – wspomina pani Beata.
Pomysł o zbiórce na koszty terapii poddała pani Beacie koleżanka, która też zbierała środki na ten sam cel.
„Najgorszym problemem było dla mnie podjęcie decyzji, czy brać ten lek, czy nie. Bo skoro nie jest on jeszcze standardowo wdrożony do leczenia, to wówczas ta decyzja zależy wyłącznie do mnie. Po tygodniu zastanawiania się, wiedziałam już, że tego chcę” – wyjaśnia pani Beata.
Zbieranie pieniędzy na lek to duże przedsięwzięcie logistyczne. „Trzeba się zgłosić do fundacji, opisać swój przypadek, prowadzić bloga i rozesłać to wszędzie. Jeżeli ktoś dobrze radzi sobie w internecie i w mediach społecznościowych, takiej osobie przychodzi to łatwiej. Ja akurat taką osobą nie jestem, więc dla mnie było to trudniejsze” – przyznaje pani Beata.
Pani Beata już przyjmuje pembrolizumab – tę część terapii, która ma miejsce przed czekającą ja wkrótce podwójną mastektomią. Nadal zbiera środki na pozostałe 10 dawek, jakie powinna wziąć po operacji. Z niecierpliwością czeka na decyzję o refundacji, ma nadzieję, że zapadnie ona jeszcze w tym roku.
„To nie powinno tak być, że my – kobiety chorujące na potrójnie ujemnego raka piersi – musimy się jeszcze same starać o środki na leczenie – podkreśla, i dodaje – Immunoterapia wspomaga leczenie i w późniejszym etapie daje większe zabezpieczenie, że rak nie wróci. Mam 43 lata, ale są też dziewczyny młodsze ode mnie, takie po trzydziestce i też muszą się borykać ze zbieraniem pieniędzy na lek” – dodaje.
Potrzebę jak najszybszej refundacji immunoterapii w odniesieniu do tego typu raka piersi wskazuje również prof. Tadeusz Pieńkowski.
„To jest podstawowa rzecz, żeby weszła ona do tego, co w Polsce jest programem lekowym, czyli do sposobu finansowania. To jest narzędzie, którego nam w tej chwili brakuje. Chorzy potrzebują jej z uwagi na to, że może w sposób zasadniczy wpłynąć na ich los – mówi ekspert. – Z tego co wiem, to takie postępowanie refundacyjne się toczy i prowadzi je pan minister Maciej Miłkowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia, który jest bardzo zaangażowany i sprawny” – dodaje.
W opinii prof. Pieńkowskiego przedstawione przez producenta dane dotyczące skuteczności i bezpieczeństwa leczenia przemawiają za tym, że pembrolizumab to jest dobry lek.
„Dane, którymi dysponujemy są nie do podważenia” – zaznacza. Wyraża też nadzieję, że negocjacje finansowe z producentem leku przyniosą zadowalające efekty i wkrótce zostaną sfinalizowane, co otworzy drogę do refundacji.
Nowotwory są najczęstszą przyczyną śmierci kobiet przed 65. rokiem życia. Według szacunków Eurostatu w 2018 r. średnia długość życia Polek była o ok. 2 lata krótsza niż innych mieszkanek UE (83,7 lat). Za taki stan rzeczy w większości odpowiedzialna jest wyższa umieralność Polek w wieku 25-64 lata, która dotyczy przede wszystkim nowotworów i chorób układu krążenia. Aktualna wartość potencjalnej utraconej produktywności chorych na potrójnie ujemnego raka piersi w Polsce tylko za 2019 rok to około 100 mln złotych.
Źródło informacja: PAP MediaRoom
Źródło dystrybucji: pap-mediaroom.pl