„Leczenie depresji wymaga eksploracji nieświadomych uczuć. Czasami konieczna jest skrupulatna, spokojna i cierpliwa praca nad pokonaniem lęku, aby otworzyć się na emocje. Zmiana sposobu funkcjonowania pacjenta, wynikającego np. z niezdrowego stylu przywiązania, może prowadzić do uzdrowienia” – zauważa Justyna Pronobis-Szczylik, psycholog kliniczny, psychoterapeuta psychodynamiczny ISTDP.
Pacjentka zgłasza podejrzenie depresji. Rozpoczynam od zapytania o jej powód wizyty i jakie problemy sprawiają, że potrzebuje pomocy. Słucham uważnie, obserwując reakcje ciała. W mojej pracy przydatne jest podejście psychodynamiczne, ISTDP, które sugeruje, że depresja wynika z tłumionych emocji zakrytych lękiem i obronami. Te emocje, gdy nie są wyrażane i przeżywane, są kierowane przeciwko sobie. Pacjent może nie zdawać sobie sprawy, że atakuje siebie, a te obrony mogą powodować problemy, takie jak objawy depresji. To właśnie one zazwyczaj motywują pacjenta do szukania pomocy. Dlatego często pacjenci udają się do terapeuty lub psychiatry, który może przepisać leki przeciwdepresyjne. Badania wykazują, że kombinacja terapii psychologicznej i farmakologicznej jest najbardziej skuteczna w leczeniu depresji.
W podejściu psychodynamicznym chodzi o ułatwienie doświadczenia nieświadomych, złożonych uczuć wobec znaczących osób, ale z pozytywnym zakończeniem. Człowiek, aby przetrwać, musi unikać utraty związku, dlatego każde uczucie, które zagraża naszemu pierwotnemu związkowi, podważa przetrwanie i wzbudza lęk. Drugą ważną kwestią jest opanowanie lęku i ułatwienie doświadczenia złożonych uczuć wobec znaczących osób w teraźniejszości i przeszłości, w tym w stosunku do terapeuty.
Jakie działania podejmuje pani, aby pomóc pacjentowi?
Choroba to doświadczenie szeregu utrat dla chorego, nie tylko zdrowia, ale także przypomnienie o innych doświadczeniach utraty z przeszłości. Na początku terapii skupiamy się na radzeniu sobie z nieświadomym lękiem i nauczeniu pacjenta regulacji swoich emocji. Naszym celem jest pomóc pacjentowi przezwyciężyć stłumione uczucia i lęki, które są przyczyną jego cierpienia. Obserwujemy jego reakcje i uczymy, jak radzić sobie ze swoimi problemami, zamiast stosować dawne, szkodliwe mechanizmy obronne.
<strongMechanizmy, które nas kierują
Nasze reakcje są często wynikiem automatycznych nawyków, które wykształciliśmy w przeszłości. W sytuacjach stresowych, używamy tych nawyków, nawet jeśli w świadomości wiemy, że nie są one korzystne. Te niezdrowe wzorce mogą mieć swoje korzenie w naszym doświadczeniu dzieciństwa i stylu przywiązania, który został w nas zapisany biologicznie. Istnieją cztery główne style przywiązania: jeden zdrowy i trzy niezdrowe, które mogą kierować naszym zachowaniem w sytuacjach stresowych.
Wiele osób, które decydują się na psychoterapię, doświadczyło w przeszłości braku wsparcia ze strony rodziców lub opiekunów. Nie nauczyli ich oni, jak radzić sobie z emocjami i lękiem. Zamiast tego, zamiast zwrócić uwagę na ich lęk, nie okazywali zrozumienia i wsparcia. Dlatego wielu z nich nie miało doświadczenia bezpiecznej więzi emocjonalnej.
Zrozumiałam panią słowa jako sugestię, że w gabinecie terapeuty jest możliwe rzeczywiste przeżycie tych uczuć?
Tak, jest to możliwe, ale z pozytywnym zakończeniem. Według psychoanalityków, ponowne przeżycie starego konfliktu, ale z nowym, satysfakcjonującym zakończeniem, jest kluczem do trwałego efektu terapeutycznego.
Nie używam już określenia „z dobrym zakończeniem”, ponieważ wcześniej te uczucia wywoływały we mnie lęk. Ten lęk był tak silny, że jako dziecko nauczyłem się, że lepiej jest ich nie odczuwać. To pomagało mi utrzymać więź z innymi. Teraz jednak, jako dorosły, blokowanie tych uczuć sprawia, że mam problemy, szczególnie w relacjach. Terapia polega na doświadczaniu tych uczuć. Czasem konieczna jest skrupulatna, spokojna i cierpliwa praca z lękiem, aby w końcu otworzyć drzwi i pozwolić uczuciom wejść, chociażby przez małą szparę.
Terapia może pomóc w leczeniu problemów związanych z nieświadomymi uczuciami i zmienić niezdrowe przywiązania pacjenta. Terapeuta ma za zadanie ułatwić ten proces leczenia.
Osoba cierpiąca na depresję atakuje samą siebie, przekierowując na siebie złość i wściekłość, co pogarsza jej samopoczucie. To osłabia jej układ odpornościowy. Ataki autoagresji są formą kary dla pacjenta. Dlatego ważne jest uświadomienie jej, na kogo tak naprawdę kieruje swoją złość, skierowaną na siebie.
Uświadomienie jest kluczowe. Chcielibyśmy, aby zrozumienie i uzasadnienie prowadziły do uzdrowienia pacjenta. Niestety, wgląd nie jest wystarczający, aby spowodować zmianę. Dopiero terapia pozwala pacjentowi stopniowo zrozumieć, w jaki sposób szkodzi sobie. To rzeczywiste doświadczenie nowych rozwiązań w interakcji z terapeutą lub w życiowych sytuacjach przekonuje pacjenta, że zmiana jest możliwa.
Zastanawiam się, jak lęk i złość wpływają na ciało. Czy pacjent również zauważa te fizyczne objawy? Czasem reakcje emocjonalne przekraczają granice wytrzymałości, wtedy warto zwolnić tempo i omówić, co się stało. Ważne jest, aby praca terapeutyczna odbywała się w obszarze komfortu pacjenta, szanując jego tempo i sposób przeżywania.
Czy złość może przejawiać się poprzez samokaranie, na przykład mówiąc: „na złość mamie odmrożę sobie uszy”? To jeden z mechanizmów obronnych, który czasem jest używany. Może być trudno zrozumieć, że jestem wściekły na mamę, mimo że ją kocham. Zamiast szkodzić sobie, warto byłoby uświadomić sobie emocje i zrozumieć, co czujemy fizycznie w związku z tą wściekłością.
To wymaga pracy nad sobą…
Pacjent często nie wyraża trudności w rozmowie, ale reaguje wzrostem lęku lub komunikuje się w sposób dysfunkcyjny. Pracuje pani z pacjentami onkologicznymi, więc prawdopodobnie są to głównie osoby starsze.
Jestem zaskoczony. Ostatnia pacjentka, która przyszła do mnie z zaawansowanym rakiem o wysokiej złośliwości, ma tylko 28 lat. Zauważyłem, że przychodzą do mnie zarówno młodzi, jak i ci trochę starsi. Często już na pierwszej sesji mówią, że nigdy dotąd nie patrzyli na życie w taki sposób. Nie dostrzegają związku między tym, że odczuwają lęk, ale jednocześnie starają się go ignorować i nie zauważać. Nie zdają sobie sprawy, że ignorowanie własnych emocji nie jest formą właściwego traktowania siebie.
W przypadku pacjentów dotkniętych lękiem, obserwuję różne objawy somatyczne, takie jak drżenie dłoni, poruszanie stopami czy mimowolne ruchy kciukiem. Widzę to jako naturalny sposób rozładowywania lęku.
W psychodiagnozie lęku koncentruję się na biofizjologicznych przejawach, takich jak reakcje autonomiczne i fizyczne symptomy. Istotne jest też określenie, czy pacjent radzi sobie ze stresem w zdrowy sposób oraz czy doświadcza zakłóceń percepcyjno-poznawczych. Zadaję pytania dotyczące możliwych objawów, takich jak zamazane widzenie czy dzwonienie w uszach, aby zrozumieć, jak lęk wpływa na pacjenta.
Pacjent może doświadczać napadów paniki z powodu silnych zachowań autoagresywnych, takich jak nawykowe straszenie samego siebie, np. myślenie: „życie nie ma sensu, lepiej byłoby, gdybym zakończył to wszystko”. Takie agresywne myśli skierowane w stronę samego siebie mogą się nasilać, prowadząc do przekonania, że jest się nic nie wartym. To jest szkodliwe i destrukcyjne podejście do samego siebie. Dla osób, które nawykowo są surowymi krytykami samych siebie, trudne jest podejście do siebie z czułością. Takie osoby obwiniają siebie, atakują i nieświadomie traktują siebie okrutnie. Konsekwencje takich silnie nienawistnych komunikatów mogą prowadzić do wzrostu poziomu lęku, obniżenia nastroju oraz nieznośnego cierpienia. W takich sytuacjach może dojść do ataków paniki, autodestrukcyjnych działań, a nawet zagrożenia życia. Dlatego konieczne jest leczenie psychofarmakologiczne w depresji, a oczekiwanie, aż „samo przejdzie”, nie jest właściwym podejściem.
W kolejnym etapie terapii skupiamy się na regulowaniu poziomu lęku, aby pacjent mógł odzyskać równowagę emocjonalną.
Od samego początku terapii staramy się zauważać nieświadomy lęk pacjenta i pomagać mu w normowaniu sposobu jego przeżywania. Naszym celem jest zastąpienie objawów adaptacyjnymi zachowaniami, takimi jak współczucie dla siebie w miejsce atakowania siebie czy troska i dbanie o siebie zamiast sabotowania samego siebie. Pacjent uczy się monitorować lęk i restrukturyzować go w zdrowy sposób, aby odzyskać kontrolę nad swoimi emocjami.
Więc jak możemy pokonać lęk?
Zazwyczaj zaczynam od pytania pacjenta, czy chce pozbyć się lęku, który go tak bardzo przytłacza, a potem proponuję, abyśmy przyjrzeli się uczuciom towarzyszącym temu lękowi, aby zmniejszyć cierpienie. Często napotykam jednak opór, kiedy pacjent mówi: „Jestem już w podeszłym wieku, nie będę się zagłębiał w swoje uczucia”.
Pacjent ma prawo wyboru i może zdecydować, czy chce nauczyć się rozpoznawać objawy lęku w ciele i regulować go w zdrowy dla siebie sposób. Jednak bez tej świadomości może być trudniej zidentyfikować i zarządzać reakcjami fizycznymi, takimi jak spłycający oddech, wilgotne wargi, chrząkanie czy parcie na pęcherz. Istnieją różne metody radzenia sobie z lękiem, ale ważne jest, aby znaleźć tę, która najlepiej pasuje do danej osoby.
Każdy z nas jest różny i potrzebuje czegoś innego, ale jedną rzeczą, która jest nam wszystkim potrzebna, jest oddech, uważność i miłość do samego siebie. Kiedy czujemy lęk, ważne jest, aby zwrócić uwagę na oddech. Jeśli zauważysz, że oddech jest krótki i przyspieszony, spróbuj rozprostować ramiona, wziąć głęboki oddech i wypuścić powietrze powoli. Powtórz to kilka razy, jednocześnie zwracając uwagę na fizyczne objawy lęku w ciele. Praktykowanie głębokiego oddechu zapewnia odpowiednią podaż tlenu do mózgu, co jest szczególnie ważne w sytuacjach lękowych.
„Jak oceniasz skuteczność metody psychodynamicznej?”
„Jestem przekonana o skuteczności tej metody. Uwielbiam pracować z moimi pacjentami i cieszę się, gdy widzę, że terapia naprawdę pomaga.”
Pozytywne doświadczenia moich pacjentów potwierdzają skuteczność psychoterapii ISTDP, nie tylko w leczeniu depresji. Pracuję jako psychoterapeutka od wielu lat i poznając różne podejścia terapeutyczne, od kilkunastu lat widzę, że podejście psychodynamiczne pozwala mi skuteczniej i głębiej pomagać moim pacjentom. Dzięki niemu mogą oni stać się bardziej autentyczni, aktywnie uczestniczyć w życiu oraz tworzyć bezpieczne związki z innymi.
Treść pochodzi z serwisu: pap-mediaroom.pl